Zewsząd bombardowani jesteśmy poradami, co robić, by czuć się świetnie, jeszcze lepiej wyglądać i nie dać się chorobom cywilizacyjnym. Czy wystarczy wyeliminować gluten, czy może lepiej stosować dietę pegan (dla niewtajemniczonych – to połącznie diety paleo z weganizmem)? A może sukces zależy od regularnych detoksów, które oczyszczą nas z „toksyn”?
Co jest zdrowe, czyli o cnocie umiaru

Jeszcze 2-3 dekady temu żywienie człowieka opierało się na kaloriach. Nikt nie kwestionował tego, że do życia potrzebne są nam węglowodany, białko i tłuszcze, a jadłospisy i diety komponowano wg prostych założeń – ludzie wykonujące pracę lekką potrzebują mniej kalorii niż ci o aktywności umiarkowanej, a na najwięcej na talerzu mogą pozwolić sobie ci, który na co dzień pracują ciężko fizycznie Jak ktoś miał potrzebę się odchudzać, to przechodził na dietę ograniczającą kalorie. Za jedną z bardziej restrykcyjnych uchodziła dieta dostarczająca 1000 kcal na dobę. Kto stosował, pewnie pamięta, że skomponowanie 5 posiłków, które w sumie dadzą 1000 kcal, do najłatwiejszych nie należy.
Diety eliminacyjne
W pewnym momencie przestaliśmy mówić tyle o kaloriach, a dominować zaczęły diety eliminacyjne. Nie opierają się one na kaloryczności posiłków, ale na wykluczaniu z jadłospisu określonych grup produktów. W przypadku diety Kwaśniewskiego codzienne menu opiera się na tłuszczach, przy diecie Dukana – na białku. Ciągle bardzo popularna dieta dr Dąbrowskiej jest jedną z bardziej restrykcyjnych diet eliminacyjnych – dopuszcza spożywanie warzyw i mniej słodkich owoców. Nagle okazało się, że można chudnąć, bez liczenia znienawidzonych kalorii. Ba, można chudnąć, zaczynając dzień od jajecznicy na boczku, a kończąc na golonce. Cud prawdziwy… Nie dla tych, którzy choć trochę orientują się w tym, jak działa nasz organizm, jakich składników potrzebuje i do czego je wykorzystuje. Ketoza jest stanem, z który organizm jest w stanie wytrzymać przez chwilę, na dłuższą metę będzie się buntował. Diety eliminacyjne mają to do siebie, że są skuteczne, kiedy podchodzimy do nich po raz pierwszy, a zdecydowanie gorzej organizm na nie reaguje, kiedy odstawiamy węglowodany któryś już raz. Po prostu, nie jest głupi i uczy się, jak „obejść” tak nieracjonalne, niezdrowe praktyki. Zresztą, wydaje się, że świetność diet eliminacyjnych też powoli się kończy. Teraz mamy nowy trend – zdrowe jest ponoć to, co do tej pory było zalecane chorym…
Czytaj więcej: Dieta eliminacyjna - czy każdy powinien odstawić gluten, nabiał lub strączki?
Tu kupisz: Test domowy na nietolerancję glutenu
Być jak diabetyk, alergik, rekonwalescent….
Dieta bezglutenowa, do niedawna zarezerwowana dla pacjentów z celiakią i nietolerancją glutenu bije rekordy popularności. Głodówki – stosowne przed planowanymi operacjami, lub w przypadku bardzo poważnych problemów z układem pokarmowym; obecnie zalecane są do regularnego stosowania – w szczególności na wiosnę i przed sezonem bikini. Popularna jest też dieta bez dodatku cukru, podpatrzona u diabetyków, bo przecież wiadomo, że cukier zabija. No i zupełna nowość – dieta kroplówkowa, dla najbardziej zdeterminowanych, bo mało kto jest w stanie sam sobie podać kroplówkę, więc tutaj konieczna jest pomoc osób trzecich. W ramach kroplówek można sobie zafundować koktajle regenerujące organizm, nawadniające, a nawet odmładzające czy dostosowane do osób aktywnych fizycznie. Kroplówki są ponoć świetne, bo trafiają wprost do krwiobiegu i dają natychmiastowy efekt… Warto się zastanowić, dlaczego zdrowi ludzie zaczynają odżywiać się tak, jak osoby cierpiące na różne, poważne schorzenia; a przede wszystkim, dlaczego w czasach, kiedy słowo zdrowie odmieniane jest nieustannie przez wszystkie przypadki, sami czujemy się coraz mniej zdrowo?
Czytaj więcej: Zdrowe odchudzanie - jak dobrać dietę dla siebie?
Czytaj więcej: Mysimba - rewolucja w leczeniu otyłości?
Gdzie jest winny?
Paradoks polega na tym, że z jednej strony narasta obsesja zdrowia i szczupłej sylwetki, z drugiej – przybywa osób z nadwagą i otyłością. Chyba każdy ma w swoim otoczeniu kogoś, kto jest na permanentnej diecie, wiecznie się odchudzają, a efekty tego są zgoła inne od zamierzonych.
Dramatycznie szybko tyją dzieci. Do tego stopnia, że w najmłodszych grupach wiekowych nadwaga staje się normą. I znowu, raptem 20 lat temu, ktoś kto w szkole podstawowej miał wyraźną nadwagę, był „rodzynkiem”, zdecydowanie wyróżniał w grupie. Dziś otyłe dzieci są w każdej klasie podstawówki. Jak tak dalej pójdzie, to te szczupłe będą w mniejszości.
My ludzie XXI wieku, którzy potrafimy sfotografować czarną dziurę, oczywiście wiemy, co jest przyczyną naszych problemów, nie tylko z sylwetką, ale też tego, że jesteśmy ciągle zmęczeni i na nic nie mamy siły. Smog, toksyny w pożywieniu, konserwanty, wzmacniacze smaku, barwniki i wszelkie E-dodatki do pożywienia, cukier, który jest wszędzie i jest białą śmiercią, sól, która również jest białą śmiercią, sztuczne słodziki no i oczywiście gluten. Żyjąc coraz szybciej, poświęcając coraz mniej czasu na samodzielne przygotowywanie posiłków, nie mając siły po całym dniu pracy na żadną aktywność fizyczną, szukamy coraz bardziej bzdurnych wytłumaczeń, dlaczego coraz bardziej brakuje nam energii, a kilogramów przybywa coraz więcej.
Tymczasem przyczynę problemów bardzo trafnie zdiagnozował już w XVI wieku Paracelsus, lekarz i przyrodnik, ojciec medycyny nowożytnej.Czy coś jest dla nas przysłowiowym lekarstwem, czy trucizną zależy zwykle od dawki. Można to odnieść literalnie do leków – które przyjmowane zgodnie z przeznaczeniem leczą nas z chorób, a przedawkowane – mogą zabić; albo szerzej – do tego, co jemy i pijemy. Skrajne odwodnienie organizmu grozi śmiercią, ale nienaturalne nawodnienie skutkuje tym samym A mówimy tu o czystej, najzdrowszej na świecie wodzie, bez której nie ma żadnego życia.
Człowiek zatracił się w swoich poszukiwaniach sposoby na dobre samopoczucie, długowieczność, zdrowie i młody wygląd. Zapomniał, jak ważny dla naszego życia jest umiar; którego przeciwieństwo – nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu – jest nawet jednym z siedmiu grzechów głównych w chrześcijaństwie. Coś chyba jest na rzeczy…
Czego potrzebuje organizm?
Wszystkiego po trochę. I białka, i węglowodanów, i tłuszczów. Te trzy makroskładniki pokarmowe są nam potrzebne w równym stopniu, choć w różnych ilościach. Każdy z nich pełni inną funkcję – białko jest materiałem budulcowym, węglowodany energetycznym, tłuszcze – zapasowym. Organizm nie jest w stanie funkcjonować bez dostaw energii, jedynym pokarmem dla mózgu jest glukoza, na dodatek pokarmem, który musi być dostarczany bez przerwy. Dlatego nawet jeśli zupełnie nie spożywamy węglowodanów, które w procesie trawienia do glukozy są rozkładane, organizm i tak ją wytwarza. Białko jest nam potrzebne, bo nawet jeśli już nie rośniemy, to organizm nieustannie się odnawia i regeneruje; a nasze mięśnie i tkanki zbudowane są przecież z białka. Wbrew temu, co przez lata sądzono, do życia niezbędne są nam też tłuszcze. Kiedyś były mocno na cenzurowanym – w końcu 1 g tłuszczu dostarcza aż 9 kcal, podczas gdy 1 g białka i węglowodanów – po 4 kcal. Jednak dzisiaj tłuszcze są rehabilitowane. Nie można ich drastycznie ograniczać, bo szwankuje przez to układ nerwowy, nie wchłaniają się witaminy i siada nam odporność.
Potrzebujemy wszystkiego, ale w rozsądnych ilościach, ale to z ilością jedzenia mamy największy problem. Także dlatego, że jest ono obecnie tak dostępne i relatywnie tanie. A rozsądne ilości to te dostosowane do naszego zapotrzebowania na energię.
Warto zapamiętać, że żołądek ma wielkość zaciśniętej dłoni. Porcja obiadu, zdaniem dietetyków, nie powinna być większa niż dwie zaciśnięte dłonie.
Nie wszystko jest dla wszystkich
Poza kwestią proporcji, warto pamiętać, że nie wszystko jest dla wszystkich. Wiele zależy od naszego stanu zdrowia. Osoby mające problemy z wątrobą nie bardzo mogą sobie pozwolić na produkty z pełnego przemiału, zdecydowanie lepiej strawią pszenną bułkę. Dla diabetyka miód nie jest zalecany, dla osób zdrowych jego niewielkie ilości są jak najbardziej wskazane. Dla dziecka z celiakią jedynym bezpiecznym pieczywem jest to bezglutenowe, dla jego zdrowego równolatka zdecydowanie lepsze będzie bułka grahamka. Nic nie jest uniwersalnie zdrowe. Wszystko musi być spożywane w rozsądnych ilościach i dostosowane do nas samych. A jeśli faktycznie trzymamy się zasady umiaru w jedzeniu i piciu, to wówczas nawet niewielkie jedzeniowe grzeszki, w postaci białego cukru czy lampki wina od czasu do czasu, krzywdy nam nie zrobią.







