Wsparcie bliskich (rodziny i przyjaciół) ma ogromne znaczenie dla osób zmagających się cukrzycą. Na czym owo wsparcie ma polegać? Często sprowadza się ono do zrozumienia diabetyka, z jego cukrowymi wzlotami i upadkami, mniejszą lub większą motywacją do leczenia czy małymi grzeszkami jedzeniowymi. Diabetycy potrzebują tolerancji dla swoich zachowań (nie zawsze prozdrowotnych, nie zawsze do końca racjonalnych) i akceptacji faktu, że chorują. Czasami potrzebują rozmowy, czasami koleżeńskiego przytulenia lub poklepania po plecach, czasami czegoś więcej. Czego?
Każdemu według potrzeb, czyli jak wspierać diabetyka

Odpowiedź na pytanie, jak wspierać diabetyka wcale nie jest prosta i jednoznaczna, bo każdy człowiek ma swoje subiektywne potrzeby. To co dla jednych jest nieocenione, dla innych jest przekroczeniem granicy i wtrąceniem się w nie swoje sprawy.
Pomóż mi czy po prostu bądź?
Niektórzy pacjenci z cukrzycą potrzebują fizycznego wsparcia w radzeniu sobie z chorobą – np. przypominania o pomiarach, pomocy przy wyliczaniu wymienników, kontroli cukrów w nocy, czy nawet pomocy ze znalezieniem dobrego diabetologa, szkoleń, czy przepisów. Nie mam tu na myśli dzieci, które co oczywiste potrzebują pomocy dorosłych, a pacjentów, którzy są samodzielnie, choć niekoniecznie chcą być samodzielni z cukrzycą. Dla niektórych najważniejsze jest wsparcie mentalne, komunikat: jestem tu z Tobą i razem sobie ze wszystkim poradzimy, niezależnie od tego, co się wydarzy. I to już im wystarczy.
Ja na przykład najbardziej doceniam u mojego męża to, że cukrzycę traktuje jako część mnie i mojego życia, ale w żadnej mierze nie postrzega jej jako wady, która mnie dyskredytuje lub uniemożliwia mi „normalne” funkcjonowanie. Traktuje mnie jak osobę zdrową, stawia mi takie same wyzwania, jak wszystkim innym i nie mam co liczyć na jakieś „ulgi” z tytułu cukrzycy. W sprawach swojej samokontroli go nie angażuję, bo tego nie chcę i nie potrzebuję.
Czytaj więcej: Samodzielność przepisem na sukces
Cukrzycę „ogarniam” sama, ale…
Od ok. 20 lat wiem, że cukrzyca to jest w 100 procentach mój problem i to ja muszę umieć podejmować decyzje terapeutyczne, od których zależy moje samopoczucie i zdrowie. Samo-kontrola i samo-zarządzanie cukrzycą – jak sama nazwa wskazuje – to raczej samodzielne działanie i dla mnie taki model jest najlepszy. Ale oczywiście mogę liczyć na mojego męża, gdy mam niedocukrzenie i proszę go o przyniesienie mi glukozy. Wie, czym jest hipoglikemia i działa natychmiast. Wie też, jak założyć mi wkłucie (czasem zakłada mi w ramię), wie gdzie jest glukagon i kiedy go użyć. Nie wylicza jednak ze mną WW i WBT, nie przypomina o pomiarach, nie chodzi ze mną na wizyty do diabetologa. Ja takiej formy zaangażowania nie potrzebuję. Zbyt duże zaangażowanie i troskę odczuwałabym jako brak zaufania lub zwykłą nadopiekuńczość.
Czytaj więcej: Skąd wiem, że kocha, czyli cukrzyca a związek
Pomagaj, ale nie przesadzaj
Znam jednak też takie osoby, którym po prostu łatwiej jest przechodzić wszystko razem. Chodzą razem na wizyty u diabetologa, razem szkolą się z kalkulacji dawki insuliny do posiłku, razem przechodzą szkolenie i podłączenie do pompy insulinowej. I nie mówię tu o rodzicach dzieci i młodzieży z cukrzycą, ale o mężach, żonach, partnerach. Czasem nasi bliscy angażują się aż za bardzo w chęć niesienia nam pomocy. Razem z nami zmieniają dietę i kończą definitywne z jakimkolwiek niezdrowym jedzeniem. Tłumaczą znajomym i przyjaciołom, że nie powinniśmy pić alkoholu, a jak chcą nas zaprosić na obiad, to tylko z produktami bez cukru, tłuszczu i na pewno nie smażone… Takie osoby działają w dobrej wierze, ale nam niekoniecznie musi to odpowiadać. Może bardziej szanujemy swoją prywatność? Może nie chcemy, żeby wszyscy wiedzieli o naszej cukrzycy? Może raz na jakiś czas chcemy dać sobie dietetyczny luz itp.? A może właśnie odwrotnie, wolelibyśmy, żeby ktoś się bardziej tą częścią naszego życia zainteresował?
Uważam, że to, jakiego wsparcia potrzebujemy jest kwestią bardzo indywidualną, to że sama jestem bardzo samodzielna nie oznacza, że neguję osoby, które takie nie są. Najważniejsze, żebyśmy sami wiedzieli, co jest dla nas najbardziej optymalne i potrafili o tym rozmawiać ze swoimi bliskimi. To żaden wstyd poprosić ich o nieco większe zaangażowanie w nasze cukrzycowe problemy, jak i o „zluzowanie” w trosce o nas. Idealnie, jeśli dostajemy dokładnie tyle uwagi, zainteresowanie troski i pomocy, ile naprawdę potrzebujemy.







