Od kiedy warto być samodzielnym w cukrzycowych zmaganiach? Odkąd mamy 18 lat, 15? Od rozpoczęcia gimnazjum czy 7. klasy podstawówki? Temat samodzielności dzieci i nastolatków chorujących na cukrzycę wraca jak bumerang na internetowych forach i w gabinetach lekarza diabetologa. Jednak mam wrażenie, trudno w tej kwestii o konsensus, a jeszcze trudniej o wprowadzanie dobrych praktyk w życie.
Samodzielność diabetyka – kiedy i jak zacząć?

Bazując na własnych doświadczeniach, nie mam żadnych wątpliwości, że im więcej samodzielności wykazujemy od samego początku przygody z cukrzycą, czyli od diagnozy (lub odkąd możemy i umiemy świadomie myśleć), tym lepiej. Malutkie dzieci nie będą umiały zaprogramować sobie bolusa do posiłku, ani wykonać zastrzyku penem, ale już niektóre 3-latki potrafią samodzielnie wykonać pomiar glukozy we krwi. I trzeba im na to pozwolić. Że za małe? Że dziecko w tym wieku nie powinno jeszcze w ogóle wiedzieć, że ma cukrzycę? Przecież nie sposób ukryć choroby przed małym pacjentem, nie ma też co udawać, że jej nie ma. Rozmowę o cukrzycy, ale też wdrażanie dziecka w obowiązki należy dostosować do jego wieku i możliwości. Uważam, że im wcześniej to nastąpi, tym łatwiej obowiązki wynikające z choroby wpiszą się w rutynę i staną się nieodłączną częścią dnia oraz życia.
>> W końcu osiemnastka, czyli cukrzyca i używki
Ewolucja, nie rewolucja
Rodzice, stopniowo włączając swoje dziecko w pomiary, obliczanie wymienników węglowodanowych czy wymianę lancetu we wstrzykiwaczu, minimalizują ryzyko wypalenia, które pojawia się tym szybciej, im bardziej cukrzyca dziecka będzie w 100 procentach na ich głowie. Bardzo często jest tak, że rodzic przez lata odpowiedzialny za wszystko, w którymś momencie (zwykle, kiedy dziecko staje się nastolatkiem) nagle mówi „dość” i oddaje pałeczkę zupełnie do tego nieprzygotowanemu diabetykowi. Temu samemu nastolatkowi, który do tej pory nigdy nie musiał myśleć o cukrzycy – wszystko miał przygotowane, podane, nigdy nie musiał myśleć o pomiarze, bo o każdym przypominali mu rodzice. Nie dziwne, że młody nie umie się odnaleźć i nie wykonuje cukrzycowych obowiązków. Ku rozpaczy rodziców i lekarzy. To nie przypadek, że gdy dziecko przeistacza się w nastolatka, wyniki samokontroli dramatycznie się pogarszają. Z moich doświadczeń z pracy w poradni diabetologicznej wynika, że nie jest to tylko wina hormonów – to także kwestia problemów z przejęciem odpowiedzialności za chorobę. Odcinanie przysłowiowej pępowiny musi w tym przypadku być procesem.
>>> Cukrzyca u dzieci – objawy. Jak rozpoznać cukrzycę u dzieci? Jakie badania wykonać?
Im wcześniej dziecko/nastolatek będzie samodzielnie myśleć o cukrzycy i związanych z nią obowiązkach, tym mniej szokujące i bolesne będą próby działania bez rodziców – w szkole, na jedno- czy kilkudniowej wycieczce lub w czasie wolnym, spędzanym w gronie rówieśników. Dlatego zamiast wyręczać dziecko w obowiązkach, lepiej dyskutować i tłumaczyć oraz od początku uczyć wszystkich aspektów związanych z terapią cukrzycy. Oczywiście dostosowując tę komunikację do wieku i gotowości dziecka.
Z mamą do diabetologa?
A kiedy dziecko powinno mieć szanse na samodzielne wizyty u diabetologa? Cóż, to zależy od czynników osobowościowych, ale znam 15- i 16-latków przychodzących samodzielnie na wizyty, a także 22-latków pojawiających się z mamą. Niektóre osoby wolą omawiać pewne sprawy bez rodziców, inni lepiej czują się mając wsparcie. Jednak samodzielność w rozmowie z lekarzem to także element przejmowania kontroli nad swoją chorobą. Element, do którego także trzeba dorosnąć.
Często odpowiednim momentem jest przejście z poradni pediatrycznej do poradni dla dorosłych. Choć podczas pierwszej wizyty w nowym miejscu, u nowego lekarza, warto mieć wsparcie w postaci rodzica czy partnera, chociażby po to, by ukoić skołatane nerwy. W praktyce, częstym powodem do przejęcia całkowitej odpowiedzialności za wszelkie sprawy związane z cukrzycą, jest rozpoczęcie studiów, szczególnie w innym mieście. Po przeprowadzce trzeba już sobie radzić samemu, chociaż często dopiero wtedy człowiek uczy się jak to naprawdę, jest żyć bez rodziców. I że ich wkład, także w cukrzycowe sprawki, był nieoceniony.





