Umówiłam się z koleżanką. Na kawę, w środku dnia. Ja korzystam z uroków tzw. wolnego zawodu, a ona z faktu, że jej córki potrafią już zająć się same sobą nie demolując przy tym mieszkania.
Cukrzycowe wtopy

Wychodząc z domu skontrolowałam cukier – 70 mg/dl. Ponieważ czekał mnie około 15-minutowy spacer, to odpięłam pompę, wypiłam kilka łyków soku jabłkowego i ruszyłam. Na miejscu zamówiłyśmy po wielkim latte i nieco mniejszym ciastku. Kolejny pomiar pokazał mi wynik 104 mg/dl– nic tylko zabierać się za rozpustę. Jak na dwie diabetyczki przystało, w pierwszym odruchu gadamy o cukrzycy. Marta trochę się skarży na cukry poranne, ja się przechwalam, że moja krzywa cukrowa to nawet nie jest krzywa i w ogóle to już się chyba wyleczyłam z tej cukrzycy, taka jestem stabilna. Nasze zamówienie też nie pozostawia wątpliwości, że dieta cukrzycowa to tylko miejski mit. Żyć nie umierać.
Czytaj więcej: Nic cię tak nie dowartościuje, jak cukrzyca...
Na koniec spotkania jednak mina mi rzednie, bo wynik na glukometrze to już ponad 250 mg/dl. Hm, czyżbym źle oszacowała to ciastko? Pewnie miało więcej syropu glukozowego, niż byłam sobie w stanie wyobrazić. No trudno. Dostrzykuję korektę i ruszam piechotą do domu. Ruszam z kopyta, ale idę ledwo ledwo, z każdym krokiem czując, że coś tu nie gra. Na miejscu cukier 455 mg/dl i nagłe olśnienie, no przecież nie podłączyłam tej cholernej pompy z powrotem. Insulinę na deser podałam sobie „do kieszeni”, na korektę zresztą też. Trzy i pół godziny bez insuliny do tego ciastko i kawa z mlekiem… Napisałam sms do Marty z wytłumaczeniem przyczyn chwilowego braku stabilności. Odpisała: Zacznij pisać bloga Cukrzycowe wtopy (oczyma wyobraźni zobaczyłam na jej twarzy ironiczny uśmiech).
Czytaj więcej: Hiperglikemia
Trochę byłam na siebie zła, szczególnie, że przy takiej glikemii samopoczucie robi się naprawdę nieszczególne. Na przyszłość odpinając pompę będę musiała robić to tak, żebym widziała, że ona jest odpięta. Ale… tak właśnie to wygląda. Przynajmniej u mnie. Po 23 latach z cukrzycą zdarzają mi się takie właśnie „wtopy”. Kiedyś łudziłam się, że cukrzycę można prowadzić idealnie, że wszystko można obliczyć i zaplanować. Moja samokontrola w tamtym okresie była naprawdę daleka od ideału. Dzisiaj już nie stawiam sobie nierealnych celów. Wiem, że cukrzyca to żywy organizm. Można ją okiełznać, ale zawsze czymś nas zaskoczy. Czasami pokazuje swoje rogi, czasami naszą ułomność. Daję sobie prawo do błędów, nawet jeśli za te najgłupsze przychodzi mi zapłacić wynikiem 455 mg/dl.






